Pandemia koronawirusa miała niewątpliwie negatywny wpływ na gospodarkę i nastroje społeczne, ale polskich kierowców ucieszyła pod jednym względem – ceny paliw zleciały do niespotykanego od dawna poziomu. Niestety, na stacjach znów notujemy wzrost, a zmotoryzowani pytają: kiedy to się zatrzyma?
Jak kształtowały się ceny paliw w czasie epidemii? Na niektórych stacjach mogliśmy zatankować nawet poniżej 3,60zł za litr. Ostatni raz takie stawki widniały na dystrybutorach z lat 2005-2008. Oznacza to, że 18-letni dziś kierowca miał wtedy… 3-5 lat!
Nie oznacza to jednak, że kierowcy rzucili się na oferty najpopularniejszych sprzedawców paliw w kraju. Obawa przed utratą pracy, zakaz opuszczania domu bez ważnych przyczyn czy niewielkie zapotrzebowanie (kierowca w Polsce potrzebował podczas epidemii o około 60 procent mniej paliwa niż w pozostałym okresie) sprawiły, że niewielu z nas skorzystało z tej wyjątkowej oferty. Ta była spowodowana znacznymi spadkami ceny ropy, która wręcz zalegała w magazynach.
Wraz z powrotem kierowców na światowe drogi, cena baryłki poszła w górę, a wraz z nią kwota jaką musimy zapłacić za litr. Stacje benzynowe ustaliły aktualne kwoty pomiędzy 4 a 4,30zł. Widać więc, że niedługo znów wrócimy do stanu sprzed epidemii. Czy jednak ceny nie będą dalej szły w górę? Dane nie są optymistyczne.
W tym i przyszłym roku w związku z ożywieniem popytu, ograniczeniem wydobycia przez OPEC+ i redukcją nakładów kapitałowych przez producentów eksperci z Bank of America (BofA) Global Research podwyższyli prognozę ceny ropy.
informują specjaliści z branżowego portalu e-petrol.pl
BofA analizuje, że w 2021 roku średnia cena za baryłkę ropy przekroczy 45 dolarów. Tegoroczny, prognozowany średni kurs to natomiast 43 dolary. Kierowcy mogą więc szykować się na powrót stawek znacznie powyżej 5 złotych za litr benzyny. Niektórzy eksperci twierdzą nawet, że kwota za pb95 będzie oscylowała w granicach 6 złotych.
Śpieszmy się więc z tankowaniem i zapomnijmy o tanim paliwie. Przynajmniej – na razie!